Kiedy Instagram staje się naszą nową wspólnotą. Jak social media zmieniają kulturowy kod pokoleń?
Pamiętam, jak moja babcia opowiadała, że w jej czasach to sąsiedzkie plotki przy studni i kościelne jarmarki kształtowały lokalną tożsamość. Dziś jej wnuk dowiaduje się, kim jest głównie przez Instagramowe filtry i TikTokowe challenge’e. Ta przemiana wydaje się tak naturalna, że prawie jej nie zauważamy – aż do momentu, gdy okazuje się, że nastolatki z Krakowa lepiej znają trendy z Brooklynu niż legendy o smoku wawelskim.
Algorytmy jako nowi kapłani kultury
W małopolskiej wsi, gdzie prowadzę warsztaty, 15-letnia Kasia pokazuje mi swoje TikTokowe ulubione. To mój nauczyciel kultury – mówi o amerykańskiej influencerce uczącej autentycznego polskiego folkloru. Problem w tym, że jej wersja krakowskiego stroju bardziej przypomina projekt Versace niż rzeczywiste regionalne ubrania. Algorytmy uwielbiają takie hybrydy – są efektowne, kontrowersyjne i generują zaangażowanie. Ale co zostaje z prawdziwej tradycji, gdy liczy się tylko liczba wyświetleń?
Paradoksalnie, ten sam mechanizm ożywił kaszubską tradycję. Młodzi twórcy z Pomorza wymyślili #kaszëbëchallenge, gdzie do ludowych przyśpiewek tworzą współczesne układy taneczne. Nagle język, który jeszcze dekadę temu wydawał się skazany na zapomnienie, stał się modny wśród nastolatków. Dziadek płakał, gdy zobaczył, jak jego wnuczka śpiewa kaszubskie piosenki na TikToku – opowiada mi jedna z uczestniczek.
Pokoleniowe wojny o wirtualne ołtarze
W zeszłym roku w Poznaniu wybuchła mała internetowa burza, gdy lokalna artystka zaczęła tworzyć współczesne wersje tradycyjnych rogali marcińskich – różowe, z matchą i gold leaf. Starsze pokolenie mówiło o profanacji, młodzi bronili prawa do reinterpretacji. Kultura zawsze się zmieniała – argumentowali. I mają rację. Tyle że kiedyś te zmiany następowały przez dziesięciolecia, a dziś – przez kilka viralowych postów.
Najciekawsze są przypadki, gdy internet tworzy zupełnie nowe tradycje. W jednej z podkarpackich wiosek młodzież zaczęła organizować Instagramowe dożynki – z fotobudkami, filtrami AR i hashtagami. Początkowo starsi protestowali, ale gdy zobaczyli, jak to przyciąga młodych do lokalnych zwyczajów… sami poprosili o lekcje obsługi smartfonów. To chyba najlepszy dowód, że ewolucja kultury w erze cyfrowej to proces znacznie bardziej złożony, niż się wydaje.
Przed erą social media | W erze Instagrama | Co zyskujemy? | Co tracimy? |
---|---|---|---|
Opowieści dziadków przy kominku | Story z #familyheritage | Globalny zasięg | Ciepło bezpośredniego przekazu |
Nauka kroju ludowego u miejscowej krawcowej | DIY tutoriale na YouTube | Dostępność 24/7 | Ręczne mistrzostwo |
Śpiewanie kolęd z sąsiadami | Virtual choir na Zoomie | Możliwość udziału z daleka | Wspólnotowe przeżycie |
Kulturowy remiks – nowa norma?
Warszawska artystka Zosia tworzy cykl Polskie duchy w digitalu – łączy słowiańskie demony z estetyką cyberpunku. Jej prace mają dziesiątki tysięcy udostępnień, ale też krytykę: To nie jest prawdziwa kultura!. A co jeśli właśnie takie połączenia stają się naszą nową tradycją? W końcu większość autentycznych strojów ludowych to XIX-wieczne wynalazki, które też ktoś kiedyś uznał za nieprawdziwe.
Moją ulubioną historią z ostatnich lat jest inicjatywa pewnego domu kultury, który zamiast walczyć z TikTokiem… postanowił go wykorzystać. Zorganizowali konkurs na najciekawszą współczesną interpretację lokalnych legend. Efekt? Młodzież, która nigdy nie zaglądała do muzeum, nagle przeszukała archiwa, by znaleźć inspiracje do swoich filmików. Może właśnie w tym kierunku powinniśmy iść – nie bronić murów tradycji, ale nauczyć się otwierać w nich nowe bramy?
Kiedy pytam moich studentów, czy czują się bardziej Polakami, Europejczykami czy obywatelami internetu, większość ma problem z odpowiedzią. Ich tożsamość stała się płynna, wielowarstwowa – jak Instagramowy feed, gdzie obok zdjęcia z wiejskiego wesela jest mem o globalnej polityce. Może zamiast się tego bać, powinniśmy zacząć to rozumieć? Bo jedno jest pewne – kultura nigdy nie wróci już do czasów sprąd mediów społecznościowych. Ale czy na pewno musi to być zła wiadomość?